SZKOLNE PRZYGODY




Moja klasa z naszą wychowawczynią panią Kasią Bar Mnie dostrzec można z tyłu za panią Kasią

Szkolne przygody zdarzały się jak w każdej szkole. Wspomnę tu o jednej z nich, chyba z piątej klasy. Na długiej przerwie bawiliśmy się w klasie piłką siatkową. W pewnym momencie piłka zatrzymała się na kaflowym piecu. Powstał problem jak ją zdjąć, ponieważ piec był dość wysoki. Tego ryzykownego zadania podjął się Olek Kłak. Był od nas o rok starszy gdyż powtarzał piątą klasę. Kiedy po naszych plecach wdrapywał się na górę, kilka kafli oderwało się i z wielkim hukiem spadło wraz z Olkiem na podłogę, wzniecając tumany kurzu i sadzy. Jak po tym przymusowym lądowaniu wyglądał Olek, nie trudno sobie wyobrazić. Miał tylko białe zęby i oczy a twarz murzyna. Był też mocno tym zdarzeniem przerażony.

Nasza klasa mieściła się tuż obok pokoju nauczycielskiego, dla tego reakcja była natychmiastowa. W kłębach kurzu dostrzegliśmy postać pana Błaszkiewicza, kierownika szkoły. Nie było wątpliwości kto jest sprawcą tej katastrofy. Krótka rozmowa z Olkiem i  następnego dnia nasz kolega zjawił się w szkole z swoim ojcem, Józefem Kłakiem, znanym w Husowie z pięknego ogródka z różami. Mieszkał kilometr na dół za sklepem na Kamionce, tuż przy drodze. Pan Józef mimo że szkody wyrządzone przez Olka były oczywiste, powiedział że za naprawę pieca nie zapłaci. Zaskoczony pan Błaszkiewicz pyta dla czego. Na to Józef ze spokojem odpowiada że chyba pan kierownik nie czyta gazet, i nie wie że prezydent Bierut ogłosił amnestię, i ta szkoda kwalifikuje się do objęcia amnestią. Czyja była wygrana, tego nie wiem. Pamiętam tylko że następnego dnia piec był naprawiony.

W latach kiedy rozpoczynałem naukę, w husowskiej szkole funkcjonował sklepik szkolny. Wprawdzie marnie zaopatrzony, ale był. Nigdy w nim nie kupiłem czegokolwiek z wiadomych przyczyn. Brak grosza. Prowadził go Kazimierz Hawro, wtedy uczeń szóstej lub siódmej klasy. Był pilnym uczniem, wysoki, dobrze ułożony i inteligentny. Wyróżniał się w szkolnym środowisku. Pan Błaszkiewicz darzył go zaufaniem. Sklepik mieścił się na piętrze , po lewej stronie korytarza, blisko wyjścia z  klatki schodowej.

Asortyment „towaru” był proporcjonalny do wszystkich powojennych sklepów nie tylko w Husowie. Czyli marny. Można tu było kupić zeszyt szkolny 16 kartkowy, pióro do pisania atramentem, ołówek ( długopis pojawił się dopiero za kilkanaście lat ) piórnik do przechowywania i noszenia w tornistrze przyborów do pisania a także cukierki i herbatniki. Nic wielkiego a tym bardziej cennego. A jednak któregoś ranka spostrzeżono iż do sklepiku było włamanie. Zapewne w nocy. Widziałem zdenerwowanie pana Błaszkiewicza i oczywiście Kazika. Były próby wyjaśnienia zajścia, ustalenia sprawcy, ale z czasem sprawa ucichła. Domyślam się że nie była zgłoszona na posterunek Milicji Obywatelskiej który funkcjonował wówczas w Albigowej, blisko starego młyna który wówczas pełnił swoją pierwotną funkcję. Dziś jest w nim dom weselny
 

Znalezione obrazy dla zapytania kazimierz hawro
 

Kazimierz Hawro w latach szkolnych prowadzący szkolny sklepik


 

 

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
 
Właściciel tej strony nie aktywował dodatku "Toplista"!
 
,
 
Dziękuję za odwiedziny mojej stronki 20171 odwiedzający
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja