Prof. Wincenty Styś.
Tę cenną książkę otrzymałem od mojej rodzinki, ojca i siostry
Wycinek z ówczesnej lokalnej prasy GAZETY ŁAŃCUCKIEJ
Nie trudno znaleźć szczegółpwa wiedzę biograficzna a także dorobek naukowy prof. Wincentego Stysia. Ograniczę się zatem do lat powojennych, kiedy profesor odwiedzał Husów, swoją rodzinę i znajomych. Były to trudne lata powojenne. Czas gdy wiele husowskich rodzin szukało nowego, lepszego miejsca do życia. Rozdrobnione małe gospodarstwa nie zapewniały nawet skromnego bytu wielu husowian. Ogromną szansę na dostatniejsze życie zapewniały wówczas "Ziemie Odzyskane" czekające na nowych gospodarzy. Trzeba jednak było posiadać pewną wiedzę o tamtej rzeczywistości. W tym informacyjnym dziele ważną rolę odegrał prof. Wincenty Styś.
Doradzał w jakie rejony można wyjeżdżać , zajmować gospodarstwa, osiedlać się. Każdy jego przyjazd do Husowa budził duże zainteresowanie. Sąsiedzką „pocztą” rozchodziły się informacje które przywoził do Husowa profesor Styś. Gdy w niedzielę wychodził z Mszy z kościoła, zbierała się wokół niego grupa husowian, również mój ojciec. Zawsze miał im wiele do powiedzenia, chętnie z nimi rozmawiał, słuchano go, zadawano pytania, a on w bardzo wyczerpujący sposób odpowiadał na nie. Było to dla husowian znaczącym wydarzeniem, i przekazywano sobie zasłyszane informacje
"Z HUSOWA PO BERŁA REKTORSKIE". Sam tytuł książki jest bardzo wymowny. Z Husowa, gdzie ogromna większość mieszkańców skończyła zaledwie trzy klasy wiejskiej szkółki, gdzie bieda i ubóstwo było zjawiskiem powszechnym, syn husowskiej ziemi został rektorem wyższej uczelni. To wydarzenie nie codzienne i niezwykłe jak na owe czasy.
Na pogrzeb prof. Wincentego Stysia wyjechała z Husowa delegacja z panem Ignacym Błaszkiewiczem na czele
|