,
Pamiątka z pierwszej Komunii Świętej
W dniu Pierwszej Komunii poszedłem z matką do ówczesnego husowskiego fotografa, Antoniego Stysia aby utrwalił to ważne w moim życiu wydarzenie. Antoni ustawił mnie na tle krzewu dzikiej róży rosnącej obok jego domu, umocował na statywie swój aparat i prosił abym patrzył w obiektyw.. I tak powstało to pamiątkowe zdjęcie
Pierwsza Komunia to jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu młodego człowieka. Lekcje religii przygotowujące nas do sakramentu Spowiedzi i Komunii Świętej prowadził z nami ks. Julian Bąk, Tłumaczył znaczenie bożych przykazań, konieczność dobrego przygotowania się do sakramentu spowiedzi. Na kilka dni przed dniem Komunii, zaprosił nas na plebanię do spowiedzi próbnej. Czekaliśmy na swoją kolej w pokoju biblioteki, natomiast ksiądz słuchał spowiedzi w drugim pokoju.
Za parę dni w niedzielę 11 czerwca 1950 roku wczesnym rankiem siostra Emilia odprowadziła mnie do szkoły gdzie mieliśmy się wszyscy zebrać w lekcyjnej klasie. Czekała tam na nas nasza wychowawczyni, pani Kasia Bar. Z szkoły poszliśmy razem, pod jej opieka do kościoła na komunijną Mszę odprawianą o godzinie siódmej. Ksiądz Julian Bąk wygłosił do nas okolicznościowe kazanie i przed głównym ołtarzem starego kościoła udzielił nam pierwszej Komunii Świetej Po Mszy rozdanie obrazków i medalików.
Nie było wówczas w zwyczaju urządzania komunijnych przyjęć. To zrodziło się znacznie później. Zwyczaj ten w Husowie zapoczątkowali kolejni proboszczowie, zapraszając na plebanię przystępujące do komunij dzieci po Mszy na gorącą herbatę i ciastka. Była przy tym prośba by rodzice zabrali z sobą na komunijną Mszę kubek czy szklankę gdyż ks. proboszcz nie posiadał tyle naczyń by wystarczyło dla wszystkich dzieci
Dużym problemem moich rodziców było zdobycie dla mnie ubranka. Wprawdzie w Husowie były wówczas trzy sklepy, jeden na kamionce, drugi naprzeciw szkoły i trzeci na Górnicy u Stanislawa Kisały, jednak nie prowadziły sprzedarzy tego rodzaju asortymentu. Były to powojenne biedne lata i z zdobyciem czegokolwiek były spore trudności. Rodzice kupili w Łańcucie materiał na moje ubranko. Teraz trzeba było znaleźć odpowiedniego krawca.
Daleko za sklepem na kamionce, niemal pod lasem mieszkał Tadziu Styś. Był dobrym krawcem. (W późniejszym czasie wyjechał do Australii.) Poszliśmy więc z Ojcem do niego z prośbą uszycia ubrania. W przeciągu tygodnia ubranie było gotowe. Czułem się w nim doskonale. Jeszcze do kupna pozostały buty. Z tym też były trudności. Matka dowiedziała się od kogoś że w sklepie na Górnicy u pana Kisały pojawiły się białe tenisówki. Kupiła je dla mnie. Miałem więc wszystko co potrzeba.

Tadeusz Socha który uszył moje ubranko do pierwszej Komunii Świętej, tu z kuzynkami w czasie jego urlopu w Miechowicach Oławskich

Tadeusz z matką i siostrą przy swoim husowskim domu na krótko przed wyjazdem do Australii
Tadeusz Socha
Dodam link do ciekawej historycznej stronki pt." Z POŻÓŁKŁYCH KART PRZESZŁOŚCI "
https://www.dandypolish.org.au/pl/contents/1336
Zamieszczone są tu wspomnienia o znanych mi husowianach mieszkających obecnie w Australii, Tadeuszu Socha, Kazimierzu Olech, także o moim szkolnym koledze mieszkającym w Adelajdzie Alfredzie Curkowiczu Stromkę opracował Bogusław Kot który mimo iż nie był hisowianinem ten materiał opracował
|