ROZRYWKA



 
Niedzielna rozrywka na szkolnym boisku

 Na zdjęciu pierwszy od lewej , Olek Homenda, drugi mój brat Bronisław, czwarty Tolek Bembenik. Mnie trzeba szukać po drugiej stronie boiska, mało widoczny za dziewczyną w białych spodenkach

Miłą rozrywką młodzierzy w niedzielne popołudnie była gra w piłkę siatkową. Piłkę i siatkę. pożyczaliśmy od kierownika szkoły, pana Błaszkiewicza. Aby nie nadużywać jego życzliwości, niekiedy chcieliśmy się zrewanżować w jakiś możliwy dla nas sposób. Pan Błaszkiewicz w czasie wakacji hodował jedwabniki w jednej z sal lekcyjnych na piętrze szkoły. Te jak wiadomo żywią się liśćmi morwy. W moim ogrodzie rosła duża morwa, więc zrywaliśmy z niej liście do koszyka i z takim „towarem” szliśmy do pana kierownika wypożyczyć piłkę i siatkę. Tak więc potrzebny sprzęt do gry mieliśmy zawsze dostępny.

Z rozrywką nie było więc źle mimo iż w tamtych latach nie było dostępnych dzisiaj osiągnięć techniki jak radio, telewizja, komputer i podobnych wynalazków. Radzono sobie na inny sposób aby przyjemnie wykorzystać swój wolny czas, dzieląc go na rozrywkę sportową, kulturalną, krajoznawczą lub towarzyską. Zwykle w niedziele robiliśmy sobie dłuższe spacery po okolicy Husowa. Do sasiedniej Tarnawki, Sieteszy, Lipnika, Chodakówki. Tu inteesowało nas stare zamczysko o którym opowiadał nam na lekcjach pan Błaszkiewicz. Odwiedzaliśmy je w szkolnych wycieczkach starszych klas z naszymi nauczycielami, pania Kasią Bar, panią Kazimierą Bachnacką i oczywiście panem Błaszkiewiczem

Nie małą atrakcję było dla nas  kino objazdowe które dwa razy w miesiącu przyjeżdzało do nas z Łańcuta. W ustalone dni niebieska „Nyska” podjeżdżała wieczorem pod stary drewniany Dom Ludowy, wiedzieliśmy że będzie wyświetlany film. Na dużej szczytowej ścianie budynku wieszano coś w rodzaju białego prześcieradła na którym wkrótce pojawiał sie ograz, najpierw z kroniką filmową a następnie z filmem Operator ustawiał na stoliku aparat filmowy i wszyscy stojąc, podziwiali na świeżym powietrzu produkcję filmową „naszych wielkich” sąsiadów ze wschodu. Letnie ciepłe wieczory dobrze sprzyjały takiej rozrywce.

W latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych dominowały oczywiście filmy radzieckie, ponieważ rządząca partia uważała że powinniśmy poznawać radziecką kulturę, sztukę i życie radzieckiego narodu. Filmy w rodzaju „Świat się śmieje” z radzieckim poczuciem humoru „Lecą żurawie” czy „Upadek Berlina”często gościły na ekranach krajowych kin. Bywały również filmy z krajów tak zwanej „demokracji ludowej” rzadziej natomiast produkcji krajowej. Filmy krajów kapitalistycznych nie były dostępne na naszym filmowym rynku. Gdy powstał nowy, murowany budynek Domu Społecznego z dużą salą kinową, warunki znacznie się poprawiły. Kabina z aparatem filmowym mieściła się w zbudowanej do tego celu przybudówce.

Niekiedy bywało iż Walenty Perec, były więzień obozu koncentracyjnego, jadąc na urlop do Husowa, przywoził filmy dokumentalne wypożyczone z Sali Projekcyjnej Oświęcimskiego Muzeum, głównie o życiu i warunkach panujących w obozie. Oglądaliśmy je z grozą i przerażeniem gdyż pokazywały obozową codzienną rzeczywistość Niektóre z nich były bez wersji językowej, więc pan Walenty w czasie projekcji filmu objaśniał poszczególne sceny. Znał je doskonale z własnych przeżyć. W czasach powojennych był przewodnikiem grup wycieczkowych w oświęcimskim muzeum



Walenty Perec (z lewej ) wraz z swoim przyjacielem Stanisławem Magoniem na terenie obozu w Oświęcimiu

Uprawialiśmy również sport rowerowy. Oczywiście nie każdy miał ten wymarzony wówczas pojazd. Byłem jednym z tych szczęśliwców którzy posiadali rower. Bardzo lubiłem nim jeździć.. W tamtych czasach odwiedzałem rowerem pobliskie miejscowości, Kańczugę, Manasterz, Przeworsk, Rzeki, i bliższe miejscowości jak Markowa, Sietesz, Handzlówka, Tarnawka. Dużą frajdą był wyjazd rowerem do Łańcuta gdy matka kazała sprzedać na rynku kurczaki, porzeczki czy agrest.

Zimą natomiast ulubionym sportem były narty i sanki. Mocno urozmaicony licznymi pagórkami teren, stwarzał doskonałe warunki do uprawiania sportu narciarskiego. Także prowadząca przez środek wioski droga z swoimi pochyłościami dawała dobre warunki do zjazdów, także  saneczkowych. Najczęściej wybieraliśmy pochyły odcinek drogi na wysokości chaty Jana Raka. Wtedy rozpędzone sanki dojeżdżały aż do krzyża ks. Bąka. Był to odcinek około 150 metrów. Ale był pewien problem gdyż grupy saneczkarzy były zmorą dla gospodarzy którzy zimą wozili saniami drewno z lasu na opał, gdyż pędzące sanki płoszyły im konie. Było to niebezpieczne, i niekiedy można było oberwać za ten brak rozsądku batożkiem. Ale któż o tym wówczas pamiętał.

Więcej  czasu spędzaliśmy jednak na nartach. Tu było bezpiecznie , wszak wolnej przestrzeni było pod dostatkiem. Miałem nie najgorsze narty i z kolegami wybieraliśmy niekiedy bardzo odległe trasy, bywało że aż od tarnawskiego krzyża, stojącego przy drodze na granicy z Tarnawką. Niekiedy jeździliśmy również przy świetle księżyca. Jego srebrna poświata, kładące się długie cienie drzew na białym śniegu sprawiały duże wrażenie i niemal bajkowe widoki. Na stromych zboczach robiliśmy z śniegu skocznie. Nasze narciarskie skoki nie były wprawdzie rewelacyjne, bo zaledwie 3-4 metry długości, jednak dawały nam dużą satysfakcję.

Inną wyszukaną rozrywką była jazda rowerem po zamarzniętej rzeczce. Gdy duży mróz skuł powierzchnię wody, tworzyła się na niej gładka powierzchnia sprawiała doskonałe warunki do jazdy rowerem. Wówczas w Husowie nie było dróg asfaltowych a drogi były utwardzane drobnym kamieniem pozyskiwanym z husowskiej rzeczki. To sprawiało że nawierzchnia drogi była wyjątkowo nierówna, kamienista i trudna do jazdy rowerem. Zresztą żadna asfaltowa droga nie była tak idealnie gładka jak lód.

Taka jazda była znacznie przyjemniejsza niż jazda wyboistym husowskim gościńcem. Tą lodową trasą zaprojektowaną przez matkę naturę jeździłem od domu do wysokości sklepu "Na Kamionce" Przy tej okazji podziwiałem wprost baśniowe pobocza rzeki w śnieżnej szacie, uginające się pod ciężarem śniegu gałązki zarośli. Po dużych opadach śniegu chętnie wybierałem się pieszo na spacer w kierunku Tarnawki gdzie liczne potoki i jary pokryte śniegiem tworzyły wspaniały, niepowtarzalny krajobraz. Pozostawione tu i ówdzie ślady zajęcy czy saren świadczyły iż w tej śnieżnej krainie toczy się życie. To zbliża człowieka do przyrody.

W długie zimowe wieczory kwitło także życie towarzyskie. Nie było przecież tych wszystkich udogodnień które dziś umilają nam życie, gdyż w Husowie nie było jeszcze elektryczności. Do mnie, moich braci przychodzili nasi koledzy aby zagrać w szachy, warcaby czy karty. Tych karcianych gier znaliśmy wiele. Dziś pamiętam tylko niektóre z nich. Grę w „tysiąca” w „gapę” w „durnia”w „szewca” i inne.

Do mojego ojca przychodzili natomiast na wieczorową pogaduszkę sąsiedzi i dobrzy przyjaciele.. Częstymi gośćmi ojca byli Jan Podolec, ceniony husowski stolarz i drugi Jan Podolec, szewc i krawiec w jednej osobie (ojciec mojej szkolnej koleżanki, Wandzi, o której wspomnę w wątku z lat szkolnych. Odwiedzał nas także Walenty Perec, gdy wrócił do Husowa z obozu w Oświęcimiu, również Stanisław Magoń, husowski bibliotekarz z którym, mimo znacznej różnicy wieku i ja się przyjaźniłem. Także Lichota Jan, ówczesny sołtys, Podolec Piotr, bliski sąsiad mojej nauczycielki pani Kasi Bar i inni sąsiedzi. Omawiano różna gospodarcze czy sąsiedzkie sprawy.

Zima było dla rolników okresem wytchnienia po pracowitych żniwach i okresem kapryśnej niekiedy jesieni. Nie było ważnych prac polowych, a zimowe wieczory bardzo długie. Okres ten wykorzystywano na gromadzenie opału, młóckę, oczywiście ręcznie cepami, odgarnianie śniegu z podwórka i dróg dojazdowych, także naprawy domowego sprzętu, jak ręczne wózki, taczki, kosy, skrzynie na zborze, cepy, konnej uprzęży czy wozu konnego. To jednak dotyczyło bogatszych gospodarzy

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
 
Właściciel tej strony nie aktywował dodatku "Toplista"!
 
,
 
Dziękuję za odwiedziny mojej stronki 20174 odwiedzający
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja