LISTY Z POWOJENNEJ WARSZAWY

Znalezione obrazy dla zapytania powojenna warszawa
Zdjęcie Wikipedia

Pierwszy z zachowanych listów pisany jest z przez mojego wujka, Pawła Cieszyńskiego do moich rodziców. Wysłany był z Warszawy gdzie wujek przez pewien czas wspólnie z panią Michalakową, warszawianką która powróciła po zakończeniu wojny z Husow do Warszawy, prowadzili sklep tekstylny na warszawskim Okęciu. Z treści tego listu przebija szara powojenna rzeczywistość .Troska o swój byt, zabezpieczenie najpotrzebniejszych spraw. Było to zaledwie 18 miesiecy po wojnie:



Mój wujek, Paweł Cieszyński, autor listu :

Okęcie 9. 01. 1947

Kochani
Za list od Was bardzo dziękuję. Już byłbym Wam odpisał, ale sądziłem że pojadę na wesele Bożka Franka, bo Lena Andrzejowa wysłała do mnie telegram że ślub Stefy ma się odbyć 27.kwietnia 1947 roku. Ale sobie myślę że niezadługo wyjadę z Warszawy dla tego teraz nie chciałem  jechać do Husowa gdyż podróż sporo kosztuje. Wysłałem do Was swoje buty,płaszcz zimowy i spodnie. Później wyślę jeszcze marynarkę granatową i drugie spodnie.

Piszecie mi o igłach do maszyny do szycia, więc ze dwie Wam przywiozę, ale żebym wiedział jakie są tam drogie to więcej bym przywiózł na handel. Kochany Stachu tę kurtkę od Maca Stanisława zabierz do domu i posyp ją naftaliną, tzn, sam kożuch. Ja przyjadę w maju to resztę załatwię. Ciekawy jestem jak bawiliście się na weselu Franka Bożka. Więcej nie mam co pisać bo zdaje mi się że już wszystko Wam opisałem. Jak mi wnet odpiszecie to list zastanie mnie jeszcze w Warszawie. Zasyłam moc pozdrowień. Paweł.
Ps.
Wujek Paweł zapytuje w liście moich rodziców o wesele Franka Bożka z Stefci Rak. To nasza bliska sąsiadka. Tak się złożyło że mógł bym nieco opowiedzieć o tym weselu, ponieważ byłem na nim z moimi rodzicami. Cóż, patrzyłem na to wówczas oczami siedmioletniego chłopca. Siedziałem za stołem trochę znudzony, więc ojciec dał mi parę złotych abym poszedł do  sklepu i kupił  sobie  cukierki. Poszedłem  więc  z innym chłopcem do sklepu który mieścił się wówczas w domu Jana Wrony obok pomnika grunwaldzkiego. Cukierki bardzo nam smakowały i zanim zdążyliśmy wrócić do weselnego domu, po cukierkach zostało tylko opakowanie.

Kolejny list to korespondencja pani Jadwigi Michalakowej, warszawianki, która w czasie wojny schroniła się u naszych bliskich sąsiadów, Lichotów. Wspomniałem o niej w temacie „Wojenne Święta Bożego Narodzenia " Zaprzyjaźniła się z moimi rodzicami, szczególnie zaś z wujkiem Pawłem, który był wówczas kawalerem. Pani Jadwiga była mężatką. Jej mąż, pan Stefan, o którym wspomina w liście, w czasie wojny walczył w polskich dywizjonach lotniczych w Anglii. Mieli kilkunastoletniego syna, Zbyszka, ( Na zdjęciu poniżej ) Był starszy ode mnie. Podziwiałem jego pomysły na różne zabawy. Pami Michalakowa wraz z Zbyszkiem uciekła z bombardowanej Warszawy w czasie Powstania Warszawskiego i schroniła się u naszych bliskich sasiadów, Lichotów. Stąd moja znajomość. Odwiedzali nas i stąd ta znajomość.

W trzech zachowanych listach pani Jadwigi przewija się wątek romantyzmu, zazdrości, a także uzasadnionej, lub nie, pretensji, lecz "Serce nie sługa" jak mówi mądre przysłowie. Są też sprawy handlowe, towarzyskie. Opisane są też warszawskie święta Bożego Narodzenia  obowiązki gospodyni domu. Adresowane był do mojego wujka, Pawła Cieszyńskiego.

 
Autorka listów, pani Michalakowa
 
Okęcie 9. 01. 1948
Kochany Pawełku
Kartkę od Ciebie otrzymałam przysłaną przez Miecia. Przykro mi było że nie stać Cię było na kopertę, tylko w papier zawiniętą. Widać z tego jak myślałeś o napisaniu listu. Mieciu był w domu kilkanaście dni i wiedziałeś kiedy odjeżdża. Już bedąc we wrześniu w Husowie zauważyłam zmianę u Ciebie, więc tym bardziej teraz, bo „czas goi rany”. Nie dziwię się temu i nie pisała bym o tym wcale, ale list Twój nasuwa mi takie myśli. W liście piszesz o wielkiej tęsknocie a w rzeczywistości jest inaczej Oczywiście nie mam prawa do tego abyś to zmienił..

Dość wymówek, teraz opiszę Ci swoje święta. Z mojego listu nie wyczytasz wielkiej miłości i tęsknoty, ale każda myśl i pamięć mówią o tym ze myślę o Tobie. Źle czy dobrze ale moje myśli wiodą do Husowa gdzie Ty się obracasz. Ale wróćmy do świąt. W dzień wigilii tak jak i w ubiegłym roku byłam w sklepie prawie sama bo Nela kończyła jakiś swetr. Miałam otwarty sklep do godz 16-tej, a później zaczęłam pakować towar. Pomagał mi w tym Zbyszek.Przed świąteczny ruch miałyśmy mały, to też całymi dniami czytam w sklepie. W domu nie miałam czasu nic zrobić, ani sprzątnąć, ani ugotować.

Bardzo się tym denerwowałam bo jednak każda gospodyni chciała by, żeby jakiś porządek trzymać no ale mniejsza z tym. Nela z Michałem pojechali na wigilię do Pani Luty, siostry Neli na Żoliborz, a my z Zbychem i bagażami dorożką do domu. Mój stary w domu kucharzył, piekł gęś i smażył ryby Przyjechaliśmy, nie sprzątnięte, nabrudzone tłuszczem, jednym słowem bałagan. Pakując w sklepie towar cały czas myślałam o Tobie, jak to „pomagałeś” mi we wszystkim że aż spóźniłam się na tramwaj. Wigilia była u Luci składkowa, każda z nas coś przyniosła. Przeszła na poważnie bez śpiewania kolęd, każdy zmęczony, zresztą było mi jakoś bardzo smutno.

Nigdy nie myślałam że taka będzie wigilia, pierwsza po powrocie męża. Co było powodem to pewnie się domyślasz. Po kolacji, była chyba godzina 23-cia wróciliśmy do domu. Wszyscy pokładli się spać, a ja wzięłam się za sprzątanie do godz 24-tej. Później poszłam spać. Nie wyobrażasz sobie Pawełku jak bardzo chciałam się przytulić, położyć głowę na ramieniu, tak jak to kiedyś bywało. W pierwszy dzień świąt poszliśmy do znajomych, Łukaszewiczów na godz 11 rano. Byli rodzice Kazika, i jego siostra z tym swoim Jasiem, znasz go chyba. Pojadł człowiek i popił że ruszać się nie mogłam. Byliśmy tam do godz 3-ciej po południu, a od nich poszliśmy do Julci, bo na obiad prosiła.

Byli tam Wiśniewscy z Częstochowy, Postkowa z synem i synową. Stefan się wstawił i drzemał na fotelu. Wróciłam sama do domu. Było mi tak jakoś smutno że płakać mi się chciało. Stefan gniewał się że poszłam sama do domu, ale ja chciałam być właśnie sama.W drugi dzień świąt pojechaliśmy do Włoch, do rodziców Kazika Łukasiewicza. Było dosyć miło. tyle wódki wypiłam jak chyba nigdy. Byliśmy tam tylko do trzeciej bo umówiłam się z Nelą żeby przyszła do mnie. No oczywiście przyszli z Michałem, zrobiłam grzanki, pogadaliśmy sobie trochę. Na trzeci dzień tj. w sobotę poprosiłam Hajdów z córkami, no i moja rodzinka. Posiedzieliśmy, pojedli, popili i święta się skończyły, trzeba było iść na rano do pracy. Mówię Ci Pawełku że tak mam dosyć tego sklepu. Zajęty jest człowiek cały dzień, wiele z tego nie ma i ciągły strach że przyjdą, ze się do czegoś przyczepią.

Wczoraj był Franek i pytał o Ciebie czy pisałeś i jak żyjesz. Musiałam mu wszystko opowiedzieć co wiem z listów o Tobie. Myślał może żeby mu oddać te pieniądze co pożyczył Tobie, ale nic niby nie mówił. Nela powiedziała że do Ciebie napisze żebyś przyjechał nas odwiedzić bo nam się bardzo tęskni. Mógł byś i Ty do Neli napisać. Już za tydzień Nela będzie prawdziwą rozwódką. Nie długo będzie ślub. A Ty co? Teraz nie odbywają się takie popijania jak dawniej za Twoich czasów. Nie ma kto organizować. Michał teraz biedny, nic po za pensją nie zarabia. Krysia w ciąży, spodziewa się powiększenia rodziny. Bardzo się cieszą oboje. Na Nowy Rok przyjechała Dembińska. Mocno się pytała o Ciebie.

Na drugiego lutego mam pojechać do niej na imieniny. Może poślesz jej życzenia. Adres: Maria Dembińska, u państwa Tycmanów. Łódz. ul. 10-tego lutego. Byłeś w Łodzi podobno i czemu nie przyjechałeś do Warszawy. To już tak blisko. Czy odwiedziłeś Halinkę ? Ciekawa jestem jak ona teraz wygląda. Myślę że mniej więcej wszystko Ci opisałam. Będę teraz czekać na list od Ciebie. Łabędzka wreszcie się wyprowadziła ze sklepu. Mieszka u Bogdanów na Okęciu, nieopodal mnie. Stefan nocuje teraz w sklepie. Musi pilnować towaru. Pawełku, kończę pisanie bo śpię nad tym listem, tak mi się spać chce. Nie mogę się utrzymać, więc serdecznie Cię całuję. Pawełku, paczki ze spodniami nie wysłałam bo nie miałam czasu jej wysłać, a później przyszła Racikowa i zabrała.

Powiedziałam że jak nie sprzeda to żeby przyniosła to wyślę. Przyślij mi Twojej Zosi adres. Oni pisali do mnie ale zagubiłam adres, a chciała bym parę słów do niej napisać. Pawełku, proszę Cię nie pokazuj moich listów nikomu, zaraz zniszcz bo inaczej nie będę pisała.
Całuję Cię mocno Miśku.
Jadwiga

Pani Michalakowa prosi wujka o zachowanie w tajemnicy treści listu, o jego zniszczenie. Z pewnością nie przypuszczała że ten mały chłopiec którego swego czasu wzięła z sobą na grzyby do tarnawskiego lasu, opublikuje jej sekretny list w internecie, o którym zresztą nie było wówczas wiedzy


Kolejny list pani Michalakowej do wujka Pawła także z sporą dawką romantyzmu ale i żalu

Okęcie 22. 01. 1948
Drogi Pawełku
Otrzymałam list od Ciebie, ale nie mogłam Ci zaraz odpisać, bo jak wiesz, mam dużo pracy teraz. Na pewno Mieciu Ci opowiadał. Piszesz że nic się nie zmieniłeś w stosunku do mnie. Ja jednak przekonałam się o tym będąc ostatnio w Husowie, że bardzo się zmieniłeś, no i listy oczywiście mówią dużo. Przyznam że nawet było mi przykro z tego powodu, ale znając Ciebie czegoś innego nie mogłam się spodziewać. Listy piszesz rzadko, a gdybym ja nie mogła odpisać przez długi czas, nie pisał byś też.

No dosyć wymówek. Cieszę się że zarobiłeś trochę pieniędzy. Człek zawsze lepiej się czuje jak ma pieniądze. Ciekawa jestem kiedy wybierasz się do Janka, napisz mi żebym nie pisała wtedy listów do Husowa. Chciała bym długi list napisać, ale nie wiem czy mi się uda, oczy mi się kleją do spania. Przychodzisz mi w tej chwili na myśl jak żywy, radio gra poloneza Ogińskiego którego to grałeś nieraz w Husowie. Jest piękny wieczór księżycowy i trochę śniegu, pierwszy w tym roku. Przypomina mi to Husów i moje mieszkanie u Lichotów.

Słyszałam od Miecia że Frania Lichotowa bardzo choruje. Jest mi jej żal. Chciała bym jej pomóc, ale nie wiem na co choruje. Jak się dowiedziałam że choruje to nie mogłam sobie miejsca znaleźć i popłakałam się nawet. Pawełku, a jak Ty się czujesz ze swoim zdrowiem. Podobno dobrze wyglądasz to myślę że i na zdrowiu też dobrze. Przykro mi że o tym pisać muszę, bo powinieneś się sam domyśleć, przyślij mi przed swoim wyjazdem jabłek, renety lub inne.
Bardzo mi smakowały te przysłane od Jeżowskiego,więc taki gatunek postaraj się wysłać. Może orzechów byś też wysłał ze dwie kopy. U mnie nic specjalnego, źle się czuję, dokucza mi serce. Po Krynicy było mi lepiej a teraz jest kiepsko. Jak się bawisz w karnawale, myślałam że na wesele poprosisz a Ty jakoś nic. Pawełku, jeśli byś wysyłał paczkę to na Okęcie, bo poco dźwigać daleko. Kończę i ślę pozdrowienia.
Jadwiga

I ostatni z zachowanych listów z Warszawy od Pani Michalakowej skierowany do wujka Pawła. Zapewne było ich więcej jednak nie przetrwały przez minione dziesięciolecia. W liście wspomina o sprawach towarzyskich, niezmiennie porusza wątek handlowy tak ważny w tych powojennych czasach i oczywiście wątek, nazwijmy to.... więcej jak przyjacielski:

Warszawa 23.12. 1948

Kochany Pawełku.
Dziś otrzymałam list od Ciebie pisany z podróży . Domyślam się że byłeś trochę zalany bo bardzo pomaczałeś ten list, ale i za ten dziękuję. Piszesz że kupiłeś muzyczny zeszyt „Tango” Szkoda bo ja posłałam Ci paczuszkę na gwiazdkę, parę drobiazgów nuty i kapcie. Martwię się czy nie będą za małe. Piszę ten list a nie wiem czy będziesz w domu, to znaczy w Husowie, czy nie zostaniesz we Wrocławiu we święta. Towar ze sklepu muszę sama przewieźć bo Nela jedzie do siostry na Żolibórz,
Mój stary chory już tydzień, więc nikt mi nie pomorze. Pawełku, posyłam Ci do obejrzenia względnie do kupienia spodnie od Pani Racikowej, amerykańskie, dobry materiał tylko czy będą dobre na Ciebie. Kosztują 2560 złotych. Gdyby były nie dobre to albo odeślesz albo może komuś sprzedasz. Może ona coś z tego opuści, choć mówi że taniej nie odda. Masz pozdrowienia od wszystkich znajomych. Ciągle się pytają o Ciebie. Opisz mi swoje święta, tylko szczerą prawdę, i czy byłeś zadowolony z paczki. Ja też opiszę Ci swoje święta.

W pierwszy dzień na pewno pojedziemy do Łukasiewiczów, oczywiście jak Stefan będzie zdrów. Kończę Pawełku bo bardzo się śpieszę do domu, już jest ósma , a zanim zajadę to będzie dziesiąta. Dziś szłam do placu Narutowicza pieszo bo tramwaju nie było. Jestem bardzo zmęczona. Ściskam Cię i całuję Miśku.
Jadwiga.

Myślę że pani Michalakowa miała dobre wyczucie. Wujek Paweł był człowiekiem bardzo towarzyskim, cenił sobie też wszelkie trunki, więc i list mógł nosić tego ślady.
OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
 
Właściciel tej strony nie aktywował dodatku "Toplista"!
 
,
 
Dziękuję za odwiedziny mojej stronki 20172 odwiedzający
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja