LISTY Z NIEWOLI

 
 
Zdjęcie wykonane na dworcu kolejowym w Niemczech już w drodze stryjka do Polski . Maj 1945 r.
Od prawej stryjek Józef ( autor listów z niewoli ) z swoimi towarzyszami niewolniczej pracy u niemieckiego bauera

Tu zamieszczę  kilka listów mojego stryjka, Józefa, pisanych z niemieckiej niewoli do moich rodziców. Kiedy w nierównej walce z niemieckim wojskiem batalion w którym walczył stryjek został rozbity, żołnierze którzy przeżyli, znaleźli się w niemieckich rękach trafiając do jenieckiego obozu Z tamtąd stryjek skierowany został do pracy w gospodarstwie u niemieckiego "bauera."

Przed wieloma laty pytałem stryjka czy przypadkiem jego niewolnicza praca nie odbywała się na terenach które obecnie ja zamieszkuję, czyli Pomorze Środkowe. Okazało się że było to na terenie późniejszego NRD. Mimo że w zachowanych listach nie ma ważnych informacji, należy pamiętać że listy te były kontrolowane, co w tamtej sytuacji było naturalne, a poza  tym  niewolnicza praca była szara i monotonna. Uważny czytelnik dostrzeże jednak iż zawarte w nich informacje niosą wiedzę o tamtej rzeczywistości, warunków bytowych, niepewności  jutra, czy też tęsknoty młodego człowieka za swoimi bliskimi.
 
Z opowiadań stryjka wiem, iż wielokrotnie  skłaniany był, do podpisania niemieckiego obywatelstwa, lojalności dla nich. Wiązało się to początkowo z pewnymi przywilejami, ale przecież Niemcom nie chodziło bynajmniej o polepszenie bytu jeńców, lecz zupełnie o coś innego. Rzeczywistym zamiarem było wcielenie do niemieckiego wojska, i skierowanie do walk na froncie wschodnim. A był to niemal wyrok śmierci, gdyż może co dziesiąty z nich miał szansę przeżyć nieludzkie warunki walk w wschodnich rejonach ZSRR. Jeśli nawet przeżył, to przez wiele lat musiał w katorżniczych  warunkach  odbudowywać  po wojnie Kraj Rad. Stryjek po pięciu latach niewoli wrócił do kraju.
 
Pamiętam ten majowy dzień 1945 roku gdy moja starsza siostra Emilia powiedziała mi, że stryjek Józef wrócił z niewoli. Byłem tym zaskoczony, bo nie wiele o nim wiedziałem. W czasie kiedy stryjek poszedł na front, i dostał się do niewoli, mnie jeszcze nie było na świecie. Te fakty w miarę dorastania dopiero przyswajałem sobie w pamięci. Listów od stryjka było oczywiście wiele, ale zachowało się zaledwie kilka z nich. Pierwszy z zachowanych listów do mojego ojca datowany jest na dzień 18.05.1941 roku .Przytoczę go w tej formie w jakiej był pisany, zachowując styl i pisownię.:

Kochany braciszku

Skreślam do Ciebie parę słów w których donoszę Ci że ja jestem zdrów, a powodzenie to jest Ci znane. Tylko ja się dowiaduję o waszym zdrowiu, czy wszystkie żyjecie. Teraz donoszę Wam że list od Ciebie otrzymałem, który pisałeś do mnie na imieniny, za który Ci bardzo dziękuję i też za te piękne powinszowanie na dzień moich imienin, za co zostaję Wam bardzo wdzięczny. Kochany  braciszku, proszę  cię  nie  gniewaj  się na mnie żem tak długo nie odpisywał, bo nie miałem nawet kartki, bo nie można było kupić. Teraz się dowiaduję jak u was jest.

Bardzo bym Cię prosił, o ile nie sprawi to trudności, postaraj się zrobić jedną kartkę fotografij, ale zebyście byli wszyscy na niej, bo chciałbym was widzieć przynajmniej na papierze, kiedy inaczej nie mogę. Tylko jeszcze raz cię proszę, żebyście byli wszyscy razem, cała rodzina, ty i cały Twój dom, jak również brat Ludwiś a też taty nie zapomnijcie wziąść ze sobą, bo jak by z Was kogo brakło to nie będę miał żadnej pamiątki. Jest mi bardzo bez Was smutno i chciał bym was mieć chociaż na papierze .

U gospodarza jest już wszystko porobione,będziemy wnet robić w burakach, tylko że teraz jest bardzo sucho. Mój gospodarz miał pszenicy posiane około 50 morgów. A teraz się zapytuję jak się krzepią tata, czy są zdrowi, czy może mają wielką biedę. Jak by im potrzeba było, to
ja będę im wnet mógł wysłać kilka marek, ale jeszcze czekam, żebym mógł im wysłać więcej. To mi odpisz. Już kończę te pare słów, bo jest już bardzo późno a o czwartej muszę iść do obrząku bydła. Teraz serdecznie was wszystkich pozdrawiam i całuję. Bardzo Boga proszę abym do was kiedyś powrócił.
Brat Józef.


 Zdjęcie zostało zrobione na prośbę stryjka Józefa i wysłane do Niemiec. Jednak nie udało się w całości zebrać osób o które prosił stryjek Józef. Brak tu ojca stryjka który już wtedy chorował a także stryjka Józefa, Ludwika. Od lewej mój ojciec, wujek Paweł, brat Janek, dziadek Stanisław Cieszyński, siostra Emilia, mama, brat Bronisław, a z wielką kokardą i uśmiechem.......autor stronki.

Kolejny z zachowanych listów nosi datę 14.6.1942. r.
Lizt adresowany jest do mojego ojca.:

Kochany braciszku

Bardzo Ci dziękuję za ten list co do mnie napisałeś, bo dużo się z niego dowiedziałem co u was słychać. Ja troche podupadłem na zdrowiu i nie wiem jak będzie dalej, brakuje sił do roboty a jest jej dużo. Ja jestem nie wysoki a jest z nami taki Francuz co ma z metr dziewiędziesiąt pięć wzrostu, ale trzeba w robocie mu dorównać. Kochany braciszku. Ja  posłałem  sto  marek  do Ciebie  dla Twoich  dziatek, jeśli ich otrzymałeś to im kup co potrzeba bo to jest dla nich.

Wysłałem za maj, a pisze dopiero teraz bo zaraz nie mogłem pisać bo nie wolno było do Was pisać, a teraz my dostali specyjalne karty kontrolne listów. Jak odnoszę list na pocztę to przybijają pieczęć na liscie i na karcie kontrolnej, bo każdy ma swoją karte, a jak tak nie robi to list nie pójdzie więc proszę nie gniewajcie się żem tak długo nie pisał, bo to jest nie moja wina. Zakańczam swoje pisanie, zasyłam Wam serdeczniejsze pozdrowienia, do miłego zobaczenia się z Wami, co daj nam Boże wszystkim doczekać , Wasz brat Józek J. I proszę Cię bardzo odpisz mi wnet i wszystko co u Was słychać we wsi.
Brat Józef


List z datą 4. 10. 1942. skierowany jest do mojej matki, nie jak poprzednie, do ojca. Sadzę że dla tego że na listy częściej odpisywała moja matka

Kochana bratowa

Skreślam do Ciebie parę słów w których donoszę Ci żem list od Ciebie otrzymał za który bardzo Ci dziękuję, bom się dowiedział o Waszym zdrowiu i powodzeniu. Ja dzięki Bogu jestem już zdrowy. Kochana bratowa, proszę Cię nie gniewaj się na mnie żem tak długo nie odpisywał bo i niema kiedy, w dzień niema kiedy a i wieczór też, bo trzeba sobie połatać buty i jakie łachy, a nawet i w niedzielę też jest dość zajęcia. Teraz się dowiaduję jak u Was z robotą jesienną, czyście już wykopały ziemniaki, buraki i czy macie już posiane, bo u nas już żyto i jęczmień jest posiany, ziemniaki też wykopane tylko mamy jeszcze buraków moc i czy macie pogodę, bo u nas to pogoda sprzyja całe czasy i dość ciepło
( niestety list zachował się nie cały)

I ostatni z zachowanycj listów z 2.07.1944 roku pisany do mojego ojca

Kochany braciszku

Piszę do Ciebie parę słów w których donoszę żem list otrzymał coście pisały do mnie, i drugi co pisał do mnie brat (Ludwik) też żem go otrzymał a teraz chcę się się dowiedzieć o Waszym zdrowiu oraz powodzeniu, bo moje powodzenie takie jak zwykle, nie takie jak przedtem, bo choć taki chory nie jestem żebym leżał, tylko chodzę do roboty, ale zawsze mnie coś dolega poza łopatki i w prawym boku i jak dalej będzie to nie wiem, a tego roku jak na despekt jest u nas mało ludzi, bo tylko sześciu i trzeba wstawać o godzinie czwartej rano i obrobić krowy, konie, świnie, owce a nawet i gęsie, wszystko nakarmić i powyrzucać gnoje a o godzinie szóstej na śniadanie.

Gdy przyjdę na to śniadanie to czasem zjem jeden kawałeczek chleba mały a czasem i pół kawałeczka i garnuszek kawy i o tym robię do południa a na południe jeden talerz zupy i więcej nie mogę, nie dla tego zeby nie było, tylko nie mam smaku, a to od tego czasu com Wam pisał żem był chory i tak mi teraz zawsze smutno i przykro, myślę że już nie ma w domu nikogo a to od tego czasu jak pomarli Ojciec, choć przecież o Was moi mili bracia nie zapominam. Co sobie wspomnę że taty niema, to się z drugiej strony pocieszam że jeszcze mam dwóch braci na których w życiu nie miałem gniewu. Czasem przychodzi na mnie taki smutek że i cały dzień do nikogo się nie odezwę. Moi współpracownicy wtedy myślą żem zły, lub coś takiego.Takie smutne dnie przychodzą na mnie. Jak gdzieś się obrócę co nikt nie widzi to stale płaczę.

Nawet czasem przy stole siedzimy, to się nachylę nad talerz co mnie nikt nie zauważy a łzy z moich oczu spadają na talerz, tak mi się zdaje wszystko długo z tego
smutku i z tego  żem  taki  słaby, to  nie  mogę tego  przeżyć. Moi  współpracownicy pracują i zjeść mogą, a ja w pracy muszę równać do nich, a w jedzeniu to nie zrównam ani piątej części, a robota teraz jest ciężka bo sianokosy, toteż jak się narobię cały dzień od czwartej do dziewiątej a nieraz i do dziesiątej wieczór, a przerwa jest tylko co się zdoli zjeść, 15 lub 20 minut i dalej trzeba nakładać siano na wozy lub w stodole, bo siana jest nie tyle co u nas z takiego gospodarstwa co ma przeszło 200 mórg ziemi.........

I tu list się urywa. Pisane były na przypadkowych kartkach papieru, takich, które można było zdobyć w tamtych warunkach.


 
Od lewej stryjek Józef z żoną Anielą i mój tato w niedzielnych odwiedzinach u swego brata. Husów ok. 1975 r.


Z prawej mój ojciec z swoją bratową Anielą i córką Anieli i stryjka Józefa, Marysią. Rok ok. 1975



OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
 
Właściciel tej strony nie aktywował dodatku "Toplista"!
 
,
 
Dziękuję za odwiedziny mojej stronki 20169 odwiedzający
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja